Saturday 3 December 2011

Tonn nie zawodzi.

Juz  czwarty rok z kolej na tutejszym "El Hondo" (prow.. Alicante), spędza swoja zimę estoński orlik grubodzioby "Tonn". Tym razem przybył w towarzystwie dwóch innych i cala trojka pokazała się na miejscu w dniu 05.11.2011, dokładnie to pokazał się Tonn jednemu z pracowników parku, tak jakby chciał powiedzieć: widzisz mnie już ? już tutaj jestem. Oczywiście miejscem odpoczynku Tonna jest już sławne drzewo, na którym prawie zawsze odpoczywa lub z którego  obserwuje. Cieszymy się ze Tonn do nas wraca co rok, to znaczy ze bardzo mu odpowiadają te tereny i mu tutaj dobrze.Życzymy Ci Tonn spokojnej zimy.. Czuj się jak u siebie w domu :)








O Tonnie i o "El Hondo" mozna poczytac na wczesniejszych zapisach na blogu TUTAJ

Wednesday 6 July 2011

Ku Pamieci

Artur Tabor (1968 - 2010)

Jeden z najwybitniejszych polskich fotografów przyrody. Urodził sie w Radomiu w 1968 r. Ukończył Akademię Podlaską w Siedlcach. Od młodości był zafascynowany twórczością Włodzimierza Puchalskiego, który był dla niego niedościgłym wzorem.




Fotografia przyrodnicza była wielką pasją jego życia. Przez wiele lat współpracował z czasopismami o tematyce przyrodniczej w Polsce, takimi jak m.in. Zwierzaki, Echa Leśne, Głos Lasu, Brać Łowiecka, Łowiec Polski, National Geographic, oraz agencjami zachodnimi, m.in. z BBC (Natural Picture Library).

Specjalizował się w fotografowaniu i filmowaniu zwierząt w ich naturalnym środowisku, szczególnie ptaków. Na podglądaniu przyrody spędzał kilka miesięcy w roku budując specjalne ukrycia w koronach drzew, wśród wodnych szuwarów lub wkopując się w ziemię - jak sam mówił bawił się w indian będąc dorosłym.



Od 1998 roku zajmował sie realizacją filmów o tematyce przyrodniczej. W 2001 zrealizował film "Podlaski Przełom Bugu", który w 2002 roku zdobył I nagrodę na ogólnopolskim przeglądzie filmów o tematyce ekologicznej w przysieku koło Torunia. W kolejnych latach powstały filmy przyrodnicze: "Nadbużański Park Krajobrazowy", "Góry Stołowe", "Dolina Krasnej", "W obronie rzeki". W 2005 ukończył dwa kolejne filmy "W krainie Jodły, Buka i Tarpana" oraz "Małopolski Przełom Wisły". Był członkiem Związku Polskich Fotografów Przyrody, laureatem wielu nagród, m.in. Ludomira Benedyktowicza w dziedzinie artystycznej, Grand Prix w konkursie fotograficznym "Łowca Polskiego" im. Włodzimierza Puchalskiego oraz n agrody w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej.

Jego prace można było podziwiać na wielu zbiorowych i indywidualnych wystaw fotograficznych. W 2002 roku wystawa indywidualna Artura pt. "Te co skaczą i latają" zdobyła I nagrodę przyznaną przez jury fotografików na Międzynarodowym Festiwalu Mikrosfera w Białowieży.



Był autorem wspaniałych albumów fotograficznych "Bug. Nadbyżańskie Podlasie", "Z Bliska i z Daleka. Piła i Okolice", "Kathmandu - Szkice" oraz "Królestwo Dzikich Gęsi" (wspólny projekt z Przemysławem Szymońskim),, "Bug-pejzaż nostalgiczny", "Wisła-królowa rzek".

Jego najwybitnieszym dziełem był album "Sowy Polski", do którego zbierał materiał ponad 8 lat. O skali fotograficznej trudności tego projektu świadczy fakt, że większość sów to ptaki prowadzące nocny tryb życia i dlatego ich fotografowanie wymaga oprócz wielkich umiejętności również wyjątkowego zaangażowania i pracowitości. Książka nawiązuje do słynnych albumów Włodzimierza Puchalskiego i oprócz zdjęć zawiera dużo informacj poświęconych każdemu gatunkowi orazopisy przygód, jakie spotkały Artura podczas pracy nad albumem. Książka stała się bestsellerem na naszym rynku i cały jej nakład rozszedł się błyskawicznie.

Wszyscy, którzy mieli okazję poznać go osobiście podkreślają jego pogodę ducha, i entuzjazm. Ze swadą opowiadał o swojej pasji, o przygodach, o ukochanym Bugu. Wraz z Tomaszem Kłosowskim popularyzował polską przyrodę w dokumentalnym cyklu TVP "Dzika Polska".

Artur Tabor zginął tragicznie 2 lipca 2010 roku podczas wyprawy do Mongolii.





W uznaniu zasług Senat Rzeczypospolitej Polskiej odznaczył pośmiertnie Artura Tabora medalem "Dobro Rzeczypospolitej  Najwyższym Prawem". Medal przekazał rodzinie senator Stanisław Gorczyca



Thursday 30 June 2011

"Przewodnik prawdziwych tropicieli. Lato"

Pierwsza z czterech części "Przewodnika prawdziwych tropicieli. LATO" autorstwa Adama Wajraka z rysunkami Michała Skakuja.


Po diabła nam egzotyczne dżungle i sawanny, skoro mamy takie skarby – dziwi się Adam Wajrak i zabiera nas w Polskę.



Razem z nim w Tatrach nauczymy się tropić świstaki, w Bieszczadach odkryjemy węże, a w okolicach Lublina poznamy najbardziej tajemniczego mieszkańca polnych norek. Odwiedzimy Puszcze Białowieska (nocą!), okolice Olsztyna, polskie plaże i miasta – wszędzie czekają na nas przyrodnicze niespodzianki, o których nawet nie śniliśmy.
Prawdziwi tropiciele, czas na LATO!

ADAM WAJRAK – przyrodnik i dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Od dziecka zajmuje się podglądaniem, a od ponad 20 lat robi to zawodowo, przez co wielu mu zazdrości, uważając, że jego praca polega na byciu na nieustających wakacjach. Mieszka w Puszczy Białowieskiej i kontakt z dzikimi zwierzętami ma codziennie. Chyba że musi jechać po zakupy do Hajnówki lub do Warszawy, by pokazać się szefowi. Jego żona Nuria Selva Fernandez jest naukowcem zajmującym się krukami i niedźwiedziami, dzięki czemu o różnych ważnych odkryciach dowiaduje się przy śniadaniu lub obiedzie.

MICHAŁ SKAKUJ – najlepszy rysownik wśród ornitologów i najlepszy ornitolog wśród rysowników. Znany ze swojej kreski i zabawnych komentarzy rysunkowych. Najprawdziwszy doktor ornitologii, od lat związany z Uniwersytetem Gdańskim. Miłośnik ptaków, lotnictwa, żony Kasi i córeczki Karoliny i syna Kacpra, który mieszka daleko za wielką wodą – kolejność trochę inna. Jego prace ukazują się w: „British Birds”, „Birdwatch”, „The Auk”, „Dutch Birding”, „Limicola” i „Notatkach Ornitologicznych”.










Tytuł: „Przewodnika prawdziwych tropicieli. Lato"
Autor: Adam Wajrak
Wydawca: AGORA SA
Miejsce i rok wydania: Warszawa, lipiec 2011
Liczba stron: 160
Oprawa: zintegrowana
Wymiary: 207x207 mm.

Do nabycia w ksiegarniach i w Kulturalnym Sklepie

Wednesday 1 June 2011

Spotkanie po latach

Dzisiaj rano miałem niesamowite spotkanie. "Spotkanie trzeciego stopnia".
Na jednym z pol zauważyłem zerujące bociany białe, było dość daleko, ale coś w mnie podpowiadało mi zęby się zbliżyć do nich. Niby nic nadzwyczajnego, bociany są w całej okolicy, ale coś nie dawało mi spokoju.
Lornetka na szyje, aparat w rękę i do przodu. Z odległości jakiś 300-400 metrów, wśród grupy siedmiu zerujących bocianowa zaobserwowałem jednego z zielona obrączka !!!! Bingo !!!!!.
Teraz jak podejść bliżej żeby odczytać obrączkę??? Otwarte pole , żadnych krzaków, drzew, nie było wyjścia, trzeba było się czołgać.
Udało się, hura, obrączka odczytana :)
Po powrocie do domu jeszcze większa radość. Okazuje się ze bocian został zaobrączkowany sześc lat temu przeze mnie !!!
Lubie, bardzo lubię takie chwile i takie wiadomości :)





Żyje i ma się dobrze, wielka radość !!!!!!



Sunday 29 May 2011

Tragedia czy prawa natury ???

W gnieździe Bociana Białego w Portugalii doszło wczoraj do krwawej bitwy.
Gniazdo z czterema młodymi bocianami zostało zaatakowane prze inne bociany, najprawdopodobniej przez osobniki, które w tym roku nie założyły gniazd, tak zwani  "wolni strzelcy".
Sa to bociany w trzecim , czwarty roku życia, które już wróciły do Europy, ale nie założyły gniazd.












Atakujące bociany przejęły gniazdo i próbują zabić młode bociany.








Ranne dorosłe bociany i młody bocian walczący o życie.




Saturday 28 May 2011

Ibis Grzywiasty ponownie w Europie.

Po 500-set latach nieobecności na europejskim kontynencie, ponownie możemy cieszyć się widokiem tego ptaka. Cztery dorosłe pary pochodzące z projektu introdukcji Ibisa Grzywiastego w Hiszpanii, założyły gniazda na wolności i aktualnie każda para ma dwa młode.
Ostatnie obserwacje Ibisa Grzywiastego na wolności sięgają XVI wieku w Austrii i Szwajcarii.













 




 

Tuesday 10 May 2011

"Kuna za kaloryferem" Adam Wajrak, Nuria Selva Fernandez

Wrona Kra witała prezydenta Busha, kruk Curro upodobał sobie słowa z „k” i „r”, jedno szczególnie. Potem były szalone bociany, śpiący jerzyk, cała gromada sów, które nie lubiły jadać nocą, i dwie kuny, które wierzyły w duchy. No i oczywiście wydra Julek, która została holenderskim skarbem narodowym.

To tylko niektóre ze zwierząt uratowanych przez lata przez Adama Wajraka i Nurię Selvę Fernandez.

Reporter „Gazety Wyborczej” i hiszpańska biolog, która pokochała Puszczę Białowieską, dzielą się z nami pasjonującymi opowieściami z życia ich ulubieńców. Będziecie pękać ze śmiechu i płakać ze wzruszenia. Wszyscy, bez względu na wiek.

Tylko sobie nie myślcie, że są to jakieś błahe historyjki o zwierzętach. Wajrak potrafi opowiadać tak, że każde zdarzenie staje się ważne, dramatyczne i jedyne w swoim rodzaju. Taka umiejętność to dar rzadki, nie każdemu pisarzowi dany.
WISŁAWA SZYMBORSKA (z okładki)

Tytuł: "Kuna za kaloryferem"
Autor: Adam Wajrak, Nuria Selva Fernandez
Wydawca: Agora SA
Miejsce i rok wydania: Warszawa, maj 2011
Oprawa: miękka, obwoluta
Liczba stron: 352
Wymiary: 165 x 216 mm

Dostepna w internecie na  "Kulturalny Sklep.pl"
i na  Merlin

O autorze okładki opowiem już niedługo, bo warto :)  Michał bój się już :))))) 
Adamowi tez się nie uciecze :)))))

Thursday 5 May 2011

Seguimiento de Chotacabra Gris


Descubrimiento espectacular de un chotacabras gris radiado y capturado en España


Introducción
El chotacabras gris es en Flandes (Norte de Bélgica) un ejemplar escaso y excepcional del cual Limburgo  mantiene la más grande densidad.
Los terrenos de investigación se sitúan en Pijnven en el Norte de Limburgo (mapa 1).
Con investigación orientada y medidas administradas, en la zona de Pijnven, la población de chotacabras común ha aumentado la ultima década de 20 a más de 30 parejas (van Seggelen & Ulenaers, 2010).
Para tener mejor visión en el uso de los terrenos locales empezó A.N.B.( Agencia para la naturaleza y bosques) a radiar chotacabras grises en  2009,  para seguir radiando en  2010.
La investigación tiene que dar más nociones sobre las zonas de reproducción, forrajeo, lugar diurno y el comportamiento del ave.
En este artículo no vamos hablar sobre los resultados de  esta investigación. En 2011 termina Ruben Evens ( Universidad: KU Leuven) sus estudios y publicará su tesis sobre el chotacabras gris. Este artículo  trata de  una inesperada dimensión sobre el radio-marcaje de un chotacabras gris en 2009 y 2010 gracias  a un contacto en España. 

Mapa1: posición de Pijnven y pueblos de los alrededores. En Pijnven se radiaron en el año 2009 y 2010 los chotacabras grises.

Motivo
En  agosto del 2009 uno de nuestros  investigadores (Agustin Vergara) tuvo contacto  con Arkadiusz Boniarek de  Radiotracking Spain.  Radiotracking Spain es un grupo formado por ornitólogos y radio-aficionados que muestran interés por la naturaleza y colaboran en diferentes proyectos.
Tiene como objetivo localizar aves radiadas para aumentar el conocimiento de estas  especies.
La sede u oficina oficial está situada en un pueblo cerca de Tarifa, Facinas.  Es un sitio privilegiado para radio-seguimiento de las aves ya que la mayoría de estas aves se quedan aquí dos o tres días antes de cruzar el estrecho.
En los últimos 10 años se han obtenido buenos resultados, sobre todo  en grandes aves como las grullas de Alemania,  el águila pescadora de Gran Bretaña, las cigüeñas de Polonia y Alemania, y Alimoches de Espana.
Nos preguntaron si mandando las frecuencias de nuestros cuatro chotacabras radiados sería posible localizar alguna de ellas. Así fue; mandamos las frecuencias, los datos de salida de cada individuo deseándoles mucha suerte en localizar los chotacabras grises.
En 2010 se realizó la misma operación. Se  radiaron 10 chotacabras en la zona de Pijnven, se enviaron las frecuencias y las salidas exactas hacia el Sur  a la persona contactada (Arkadiusz Boniarek).
Estuvimos  en septiembre de 2010 con una delegación (Eddy Ulenaers, Agustin Vergara, Ruben Evens, Andre Geypen, Sylvie Claes y Carlo Vanseggelen) en el  sur de España en busca de los chotacabras comunes  con el objetivo, a l mismo tiempo, de capturar y anillar chotacabras grises con la colaboración de un anillador español.

Resultados

El encontrar chotacabras radiadas en Pijnven no era nada fácil.
Al anochecer las aves salían escopetadas de su dormidero diurno o de sus nidos, para luego encontrarles a unos 6 km de su zona.
En 2009 y  2010  más de un aficionado entusiasmado se ha vuelto loco buscando cinco o seis horas durante la noche, no encontrando ni un individuo (la frase ‘una aguja en  un pajar’ sería apropiada en este caso).
Por ello sería una sorpresa,  casi inenarrable,  encontrar una de nuestras aves radiadas en un país tan grande como España.
Sin embargo los aficionados de Radiotracking se han atrevido, y para asombro de todos, con resultado.

2009

Después de haber mandado los datos de salida y las frecuencias a nuestros amigos en España, hubo un largo silencio.
El silencio se interrumpe cuando el 19 de septiembre 2009 a las 19.20 nos llega un e-mail de Arckadiusz Boniarek diciendo que tiene una señal y que viene del parque natural la Janda ( a unos 15 km. O.Z.del pueblo Vejer De La Frontera , entre Cádiz y Tarifa)    
Después de una búsqueda por la Janda, encontraron el ave, acompañada de otros 6 chotacabras grises.
Con este resultado final se confirma que es un chotacabras gris radiado en Bélgica. Se trata de una hembra radiada en Pijnven.
Después de forrajear 2 días por la Janda desaparece la hembra el  21 de septiembre y seguro que con ella todo el grupo camino al sur.
El ave estuvo estos dos días en la Janda,  zona agraria recortada por caminos, riachuelos y arbustos y a los costados extensa zona agricola con Alcornoques aislados.
 El punto de encuentro se sitúa a unos 30 km de Tarifa, la zona más estrecha entre Marruecos y Europa.

 Mapa 2. Orientación zona
 anillamiento/radiación de las aves en Pinjven y punto de encuentro en el sur de España.

 Mapa 3. Detalle de la zona de la Janda con el punto exacto de encuentro de el chotacabras gris radiado el 19 de septiembre.

2010

En 2010 fue el grupo anteriormente mencionado al sur de España para intentar encontrar los chotacabras radiados en Bélgica.
La visita se realizó del 21-26 de septiembre. Observamos que el escaner  y antena de los españoles eran mucho más potentes que nuestros aparatos. Con un alcance de 30 -40 km  abarca más terreno y tiene mejores  posibilidades de  lograr el objetivo. El escaner y antena belga tiene un alcance de 10km. y por lo tanto una menor posibilidad de encontrar algún ave.
Nuestro compañero español, Arkadiusz Boniarek, con su escáner icom ic-r20,  hiciera lo que hiciera, (conduciendo, comiendo, observando aves…) permanecía  siempre con su auricular puesto, en busca de alguna señal.
El 23 de septiembre se realizó una  excursión al observatorio de  Tarifa para observar aves rapaces pasando el estrecho.  En ese momento el escaner de Arkadiusz recibe una señal. Al instante nos acercamos Carlo, Eddy, Agus, y Ruben. Escuchamos claramente la señal; impresionante. La señal con su intervalo de 2 segundos. Precisamente la señal de nuestros chotacabras grises belgas.
El resto del día estuvimos buscando por los alrededores de Tarifa y la Janda pero sin resultado. Fue la única señal que tuvimos el resto del otoño de 2010.

Discusión- debate

Es inconfundible que la señal del 2009 fue de un chotacabras gris radiado, al ser observado de cerca, tratándose de una hembra que  estuvo 2 días forrajeando en la Janda.
La distancia entre  la zona de anillamiento en Bélgica y recuperación en España es de 1880 km.(mapa2) que ha tardado 21 días en conseguir.
Tenemos conocimiento  exacto al tener los datos de cada día y de cada una de las aves.
Esta hembra,  por ejemplo , salió la noche del 29 al 30 de agosto de Pijnven.
Este dato es para Bélgica la observacion de ejecución más lejana que se ha conseguido de un chotacabras gris (hasta el 2010 sólo se han capturado una decena de confirmaciones de ejecución, dos de ellas en el Norte de Francia a unos pocos km. de la frontera Belga,  así como en Holanda e Inglaterra, con dos confirmaciones de ejecución de chotacabras grises.
Lo espectacular no es sólo la distancia o que sea la tercera confirmación de ejecución Belga, sino que con el radio-marcaje sabemos exactamente cuándo abandonan su zona reproductora, el tiempo de marcha y el tipo de hábitat que ocupan en migracion.
Espectacular se puede decir que fue la señal que pudimos escuchar de nuevo de un chotacabras gris en el año 2010. No fue como la observación del 2009; en primer lugar por no ver el ave, y en segundo lugar por que el ave podría estar ya en Marruecos al tener el escaner una cobertura de 40km. (el observatorio de Tarifa se sitúa a 15km. De Marruecos).
Además, puede que en algún lugar de Europa vuele algún ave con la misma frecuencia e intervalo.
[el informe de Biotrack, Gran Bretaña, confirma que la frecuencia usada (150.000-150.999MHz) es esporádicamente usada para estos proyectos y la probabilidad de ser otro ave es escasa].
También nos favorece el dato la salida del macho el 6 de septiembre de Bélgica y la llegada el 23 de septiembre a España/Norte de África. Recorre 1900 km. en 17 días, casi similar al tiempo que hizo la hembra en 2009.


Conclusión,

 La captura de 2 chotacabras radiados de un total de 14  en el sur de España en 2009 y 2010 da una dimensión extra al proyecto de radio-marcaje de aves.
Confiamos que los proyectos de radio-marcaje tengan el esperado interés los próximo años y  con la ayuda de la tecnología avanzada se pueda radiar aves más ligeras o pequeñas y podamos trabajar a su vez internacional mente. Por ello sirva de buen ejemplo  el proyecto de radio-marcaje de chotacabras grises en Limburgo ( Bélgica).

Agradecimiento

Se da las gracias a Eddy Ulenaers, Ruben Evens, Agustin Vergara, Andres Geypen, y Koen Leysen.
Agustin Vergara no sólo ha mantenido  contactos con los españoles. Ha realizado las traducciones durante todo el proyecto del flamenco al Español y viceversa.  e-mail (benito.vergara@telenet.be).
Se da las gracias a la organización A.N.B. por financiar las antenas y transmisores, Didier Vangeluwe(KBIN) por las confirmaciones de ejecución de los chotacabras grises en Belgica.
En Espana a Sonia, Carlos, Alberto y todos los de mas por gran ayuda.







Literatura

Buijs,R.J.&D.L. Thomson.2001. desde 1911 asta el 2000: lista de aves anilladas y confirmaciones de ejecuciones de Holanda.
Op Het Vinkentouw 95:1-88. Gabriëls, J, J. Stevens & P Van Sanden. 1994. Broedvogelatlas de Limburgo; cambios y distribucion despues de 1985. Prvincia Limburgo/LISEC, Hasselt.
C. van Seggelen & E. Ulenaers. 2010.Chotacabras gris en Hechtel- Eksel. Likona-jaarboek 2009 num 19, hasselt.
Vermeersch, G., A. Anselin, K. devos, M. Herremans, J. Stevens, J. Gabrieëls & B. van der Krieken. 2004. Atlas van de Vlaamse broedvogels. 2000-2002. Med. Instituut voor Natuurbehoud 23 Brussel.

Carlo van Seggelen &  Arkadiusz Broniarek                        

Monday 2 May 2011

Liczymy Ścierwniki - woluntariat w Tarifie.

Jak już od wielu lat, tutejsze stowarzyszenie ornitologiczne "Ciguena Negra", organizuje w tym roku 2011-tym, obozy dla woluntariuszy. W tym roku będziemy liczyć przelatujące do Afryki Ścierwniki białe.


Turnusy są dwutygodniowe i wyglądają następująco:

1 turnus (Europa) od 16.07 do 31.07.2011  (6 woluntariuszy) - turnus odwołany 
2 turnus (Europa) od 01.08 do 14.08.2011  (10 woluntariuszy) - brak wolnych miejsc
3 turnus (Europa) od 15.08 do 31.08.2011  (10 woluntariuszy) - brak wolnych miejsc
4 turnus (Europa) od 01.09 do 18.09.2011  (10 woluntariuszy) - jedno wolne miejsce
5 turnus (Europa) od 19.09 do 30.09.2011  (10 woluntariuszy) - jedno wolne miejsce
6 turnus (Afryka)  od 19.09 do 30.09.2011  (tylko dla obywateli Hiszpanii)
7 turnus (Europa) od 01.10 do 16.10.2011  (10 woluntariuszy) - brak wolnych miejsc

Ostatnia aktualizacja: 09.07.2011. (godz. 09:50)

Dziękuje Wszystkim zainteresowanym pobytem na obozie wolontariuszy w Tarifie. W rekordowym czasie zapelniliscie ilosc przyznanych miejsc dla obywateli z Polski.
Do zobaczenia w Tarifie :)))))) 

Stowarzyszenie zapewnia zakwaterowanie , wyżywienie i transport na miejscu. Trzeba tylko dojechać do nas, do Tarify (Cieśnina Gibraltarska) , loty do Malagi i później autobusy.
Koszt ubezpieczenia to 35 euro, można zapłacić po przyjeździe na miejsce.



Wszystkich zainteresowanych prosi się o ściągniecie odpowiedniego formularza i po jego wypełnieniu, przesłania go na adres e-mail: cocn@tarifainfo.com i arkadiuszbroniarek@yahoo.es
Zapraszamy.


Wiadomość ostatniej chwili : Woluntariusze z Polski zwolnieni są od opłaty 35 Euro, Ambasador Rzeczpospolitej Ptasiej działa :)

Friday 29 April 2011

Wspomnienia Kami :)))))

Pozwoliłem sobie zamieścić na swoim bloggerze wspomnienia mojej przyjaciółki Kami :) (Katarzyny Skakuj)

To był najdłuższy weekend majowy na jakim byłam i chyba najbardziej nietypowy. Wspólnie z Arkadiuszem, który na stałe mieszka za granicą, zorganizowaliśmy wycieczkę po Podlasiu dla dziewięciu hiszpańskich ptasiarzy. Gdy tylko odebrałam naszą wesołą gromadkę z lotniska, zapakowaliśmy się do wynajętego busa i ruszyliśmy w drogę do Białowieży.
 
Pierwszej nocy w nowym miejscu jak zwykle nie mogłam spać, więc jak tylko niebo zaczęło się rozjaśniać wyszłam na obchód okolicy. Oczywiście nie wzięłam pod uwagę tego, że temperatury są odrobinę niższe od warszawskich i moje buty nie były przygotowane na starcie z potężnym szronem. Gdy tak idąc, rozmyślałam nad swoim błędem zaniechania zaimpregnowania butów, spostrzegłam parę wyłupiastych oczu. Metr przede mną siedział skulony zajączek. Kolor jego sierści idealnie współgrał z otaczającymi go trawami. Uwieczniłam potulne znalezisko aparatem i po cichu wycofałam się. Hiszpanie zaczęli się budzić i zaczęło się pojawiać coraz więcej postaci z lunetami na ramionach. Niezawodna para orlików krzykliwych wywołała niemałe poruszenie. Siedziały na suchym drzewie i pozwoliły się wszystkim na siebie napatrzeć.
 
Pierwszego dnia przespacerowaliśmy się też po kładce Żebra Żubra i zwiedziliśmy Rezerwat Pokazowy Zwierząt, w którym w zeszłym roku pokazywała się para dzięciołów zielonosiwych. Niestety mimo najszczerszych chęci nie udało nam się zobaczyć nawet pół dzięcioła. Z lasu dobiegł nas tylko gwiżdżący, szyderczy chichot. Widzieliśmy natomiast żubra, piliśmy Żubra (zjeść się nie udało, choć byliśmy w miejscu gdzie zwykle go serwują). Przed kolacją pojechaliśmy w okolice Teremisek, pomachaliśmy do okien żółtej willi i gdy zmierzaliśmy w kierunku „martwego lasu”, zobaczyliśmy potężny kształt na suchym drzewie – STOP! Zatrzymaliśmy busa i nie trzeba było nawet patrzeć przez lornetkę, aby w wyprostowanej sylwetce z białym ogonem dostrzec dorosłego bielika. Wspaniale oświetlony patrzył prosto przed siebie, poderwał się do lotu, aby po chwili znów przysiąść na drzewie. Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie z bielikiem. Chwilę później w „martwym lesie” oglądaliśmy dzięcioła średniego i czarnego w dziupli. Wieczór upłynął w miłej atmosferze przy ognisku, pieczonych kiełbaskach i boczku.
 
Fot. Arkadiusz Szymura opowiada o wspaniałościach puszczy.
Drugiego dnia udaliśmy się na wycieczkę po rezerwacie ścisłym z wyśmienitym przewodnikiem Arkadiuszem Szymurą. Podczas ostatniej wizyty w rezerwacie ścisłym zrobiłam jedno z moich ulubionych zdjęć puszczy – wielkie powalone drzewo ze sterczącymi korzeniami. Teraz, nie od razu udało mi się znaleźć to miejsce. Stary, dziki las skłania do refleksji, nawet żywiołowi Hiszpanie przycichli z szacunkiem na widok królowej polskich puszcz. Jedyny moment, przy którym ciężko było powstrzymać się od żywszych emocji to spotkanie z dzięciołem trójpalczastym, którego wszyscy oprócz przewodnika widzieli pierwszy raz. Obserwowaliśmy przez lunety jak pracuje, kując dziuplę w starym świerku nieopodal drogi. Później mieliśmy okazję zobaczyć charakterystyczne ślady żerowania tego gatunku na drzewie. Białowieską przygodę zakończyliśmy zwiedzaniem Muzeum Przyrodniczo-Leśnego.
W drodze do Goniądza zatrzymaliśmy się nad zbiornikiem Siemianówka z nadzieją na ujrzenie pliszki cytrynowej. Każdy żółty brzuszek siedzący na ziemi, płotku czy drucie wysokiego napięcia podnosił nam ciśnienie. Zostałam z częścią grupy na nasypie kolejowym i prowadziłam obserwacje stacjonarne, reszta poszła szukać szczęścia wzdłuż wału. Pliszki cytrynowej nikt nie zobaczył, ale Mark wrócił z inną rewelacją, zupełnie przekonany, że widział pelikana (dużego, białego ptaka z czarnymi lotkami, lecącego nad samą wodą – wypisz wymaluj pelikan! Niestety nikt poza Markiem go nie widział).
Wyjazd nad Biebrzę nie może obyć się bez wizyty na grobli Grądy Woniecko, gdzie rokrocznie gromadzą się setki batalionów. I tym razem ptaki nie zawiodły i mogliśmy podziwiać niesamowity spektakl, krążących wokół stad batalionów i łęczaków. Atmosferę podgrzewał latający nad nami sokół wędrowny. Jako że dzień był dość wietrzny, prowadziliśmy obserwacje z samochodu, wystawiając co jakiś czas obiektyw czy lunetę przez otwarte okno.
Pana z brodą przepraszamy za spłoszenie fotografowanego bataliona;)
Na pogodę nie mogliśmy narzekać, aż do dnia, w którym zaplanowaliśmy kilkugodzinny spływ kajakowy. Rankiem, gdy tylko się przebudziłam czułam, że coś nadciąga nad horyzontem, miało kolor kilkudniowego siniaka i ciągle ciemniało. Ale mimo to Hiszpanom jak zwykle nie brakowało werwy, nie wahali się ani chwili. Ubraliśmy się we wszelkie nieprzemakalne stroje jakie mieliśmy i całą gromadką zapakowaliśmy się do siedmiu kajaków. Początek był bardzo przyjemny, nawet za ciepło się chwilami robiło, przyświecało słoneczko. Ale na horyzoncie ciągle czyhał wielki siniak. No i to była przysłowiowa cisza przed burzą. Niczym kurtyna, spadł na nas grad a potem ulewny deszcz. Mimo to z uśmiechami na twarzach wiosłowaliśmy dalej, w końcu i tak byliśmy już cali mokrzy, więc po co się spieszyć? Zawsze to jakaś przygoda ;) Mam nadzieję, że nasi Hiszpańscy koledzy również dobrze wspominają ten dzień.
Dzwoni budzik. Jest godzina 02:30. Normalni ludzie śpią o tej porze albo wracają właśnie z imprezy. Ćwiczę. W górę i w dół, do góry i na dół, a teraz druga powieka. Czas wstawać! Jedziemy na koniec świata, gdzie kończy się droga, płoty, słupy energetyki. Cisza. Jak okiem sięgnąć nie widać śladów cywilizacji. Idziemy w milczeniu i nasłuchujemy. Słońce już czai się za horyzontem. Słychać klangor żurawi. Po chwili spostrzegamy parę tych dostojnych ptaków idących obok siebie niczym odbicia lustrzane. Znów nasłuchujemy i na granicy słyszalności wyczuwamy ciche bulgotanie. Zatrzymujemy się, gdy spostrzegamy ciemną sylwetkę na ziemi, chwila niepewności, ale jedno spojrzenie przez lunetę wyjaśnia sprawcę zamieszania. Kruki kłębią się, może przy jakiejś padlinie? Odwracam oczy od słońca które zdążyło już wzejść i patrzę. Leci. Ciemna, krępa sylwetka. To on! Cietrzew! Piękny samiec, błyska do nas białym pasem na skrzydle. Widać nawet czerwoną różę nad okiem. Wylądował na drzewie po czym zniknął w krzewach. Piękny!
„Długa luka” to nowa kładka w Biebrzańskim Parku Narodowym. Sięga ok. 400m w głąb największego torfowiska doliny Biebrzy - Bagna Ławki, które rozpościera się na obszarze blisko 10 000ha! Pierwszy mój spacer w tym miejscu z grupą Hiszpanów i prawie od razu słychać śpiew wodniczki. Radosne gwizdy oraz terkoty i po chwili sprawca całego zamieszania siedzący na szczycie wysokiej trzciny. Mam nadzieję, że wodniczki nie wyniosą się z tego miejsca, które zrobiło się nagle dość tłoczne, bynajmniej nie od ptaków. Ślad obecności jednego z liczniejszych ssaków na ziemi znaczyły papierosy ugaszone w wodzie...
Skoro już jesteśmy przy Carskiej Drodze nie można zapomnieć o łosiach. Wracaliśmy właśnie z wielkiej pętli po dolnym basenie doliny Biebrzy. Z ambony na Bagnie Ławki jechaliśmy na wieczorne czuwanie w Barwiku*. Łosie można podzielić na kilka typów. Na przykład Łoś daleki (zwykle obserwowany z ambon np. na Bagnie Ławki), ma postać ciemniej plamki na jaśniejszym tle trzciny. Łoś bliski zwykle jest osobnikiem młodocianym, wyglądającym na nieco nierozgarniętego i bez skrępowania posilającego się w obecności gapiów. Obecność bliskiego łosia można stwierdzić na wiele sposobów. Wzrokowo, po prostu natykając się na to wielkie zwierzę lub po nagłym zatrzymywaniu się samochodów w jednym miejscu, po dużej liczbie amatorów fotografii usiłujących się ustawić w jak najdogodniejszej pozycji do wykonania zdjęcia życia. Nasz bliski łoś został stwierdzony na podstawie ludzi czających się koło zaparkowanego na poboczu samochodu. Pasł się kilka metrów od drogi, zupełnie nie zwracając uwagi na rozentuzjazmowanych ludzi. Następnego dnia widziałam go w tym samym miejscu, po drugiej stronie drogi.
*Wieczorne czuwanie w Barwiku polega na staniu w ciszy (w ciszy!) na ambonie i słuchaniu czy dubelty już są czy jeszcze ich nie ma.
W drogę powrotną wyruszyliśmy dość wcześnie, aby jeszcze skorzystać z okazji i wstąpić do Rezerwatu Stawy Raszyńskie pod Warszawą. Widzieliśmy już krętogłowy, dzięcioła zielonosiwego, białogrzbietego, czarnego, średniego, dzięciołka i dzięcioła dużego. Jak powiedziałam, że pod Warszawą możemy zobaczyć dzięcioła białoszyjego zrobili tylko wielkie oczy. Zaprowadziłam ich do Raszyna, w którym są dość regularnie widywane. Mimo, że nierzadko tam jeżdżę to jeszcze nigdy nie widziałam dzięcioła białoszyjego. Nie nastawiałam się więc zbytnio, że uda nam się go znaleźć. Przespacerowaliśmy się głównymi ścieżkami nasłuchując dzięciolego bębnienia. Słychać. Pełni nadziei podążaliśmy za dźwiękiem, aż w końcu znaleźliśmy drzewo z którego dochodził głos. Chwila ciszy i... jest! Wszystkie lornetki skierowane w tym samym kierunku. Ktoś pośpiesznie rozstawia lunetę. Myślałam, że będzie się mniej różnił od dzięcioła dużego. A tu na pierwszy rzut oka widać, że ma się do czynienia z innym gatunkiem. Przerwa w czarnym pasie na szyi była bardzo wyraźna i białe pole, które w ten sposób powstało rzucało się w oczy. Czerwona czapeczka na ciemieniu wskazywała, że mamy do czynienia z samcem. Ciekawe czy jego partnerka siedzi teraz w dziupli na jajkach? Bardzo lubię dzięcioły. Ucieszyła mnie ta obserwacja, podobnie jak i moich hiszpańskich kolegów. Podczas całego pobytu widzieliśmy prawie wszystkie gatunki europejskich dzięciołów! Nie udało się zobaczyć tylko dzięcioła zielonego.
________________________________________
Dziękuję wszystkim uczestnikom wycieczki
Arkadiusz Broniarek,
Antonio,
Carlos,
Fernando,
Jose,
Juan,
Mark,
Miguel,
Pablo,
Yeray
oraz przyjaciołom i osobom, które pomogły w realizacji wycieczki!
Lucyna i Arkadiusz Szymurowie,
Marek Kempisty i załoga CWR Ostoja,
Anna, Beata i Franciszek Wróblewscy,
Kurier Jankowscy
Dorota Łukasik,
Szymon Beuch,
Piotr Wiśniewski,
Michał Rycak,
Michał Polakowski,
Robert Miciałkiewicz...
Ela i Tomek,
Tata Witek
Tekst i zdjęcia:
Kasia Goworek aktualnie Kasia Skakuj, znana jako Kami :)